Mniej więcej wyglądały tak. Doprawdy nie sposób było robić cokolwiek innego. Musiałam odziać te stwory i sprawić, aby przejrzały na oczy.
Na matę więc i do pracy!
Odziałam to towarzystwo w naturalną tkaninkę, doszyłam oczy, włosy, guziki, poduszki i już patrzą!
W ten sposób "zmarnowałam" swój czas, który miałam poświęcić na wydzierganie torby z resztek. Może jutro mi się uda?! Aniołki już nie będą na mnie patrzeć z wyrzutem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz